Przejdź do głównej zawartości

Egzaminy do szkoły teatralnej

Część z Was pewnie wie, że moja przygoda z teatrem zaczęła się od fascynacji aktorstwem. Kółko teatralne, spektakle w centrum kultury, grupa teatralna i tak dalej. W pewnym momencie, naturalnie, pojawiło się marzenie o szkole teatralnej.Spróbowałam - dwukrotnie!


Zbliża się okres egzaminów wstępnych, a ja zawsze ciepło wtedy myślę o tych setkach zdających, o ludziach, którzy ciężko pracują cały rok (albo i dłużej), żeby przygotować wiersze, prozę, piosenki. Uczą się tańczyć, stać na rękach i robić szpagaty.

Niedawno zajrzałam na stronę Uniwersytetu Adama Mickiewicza, gdzie wybieram się na magisterkę i odkryłam, że słowo "rekrutacja" nadal budzi we mnie dyskomfort mieszający się z podekscytowaniem.
Kiedyś prowadziłam innego bloga - ze zdrowymi przepisami, przeglądem fit-prasy i relacjami z różnych ciekawych wycieczek. Znalazło się tam też miejsce na szczegółowe sprawozdanie z moich pierwszych egzaminów. Oprócz opisu przebiegu samej rekrutacji (brrrr) znajdziecie tam kilka fascynujących anegdotek i przygód z mojej szalonej podróży po Polsce. 
Zapraszam!


Komentarze

  1. O kurde! Przeczytałam Twoje przygody ze szkołami teatralnymi i WOW! Jestem pod wrażeniem, że miałaś siłę to wszystko przeżyć. Na pewno bardzo cenne doświadczenie. Aż sama się zastanawiałam jakbym powiedziała wiersz "jakbym chciała uwieźć pana profesora jak kobieta a nie jak dziewczynka" :P
    Szacun dla Ciebie za ten tour po egzaminach :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Kochana! To było duże przeżycie, ale - tak jak mówisz - też bardzo cenne doświadczenie. Tak się losy plotą, że i tak wylądowałam na próbach do dyplomu warszawskiej AT. Po drugiej stronie, a jednak jestem :D

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

It’s not all over our culture - wywiad z prof. Laurą Wayth/interview with prof. Laura Wayth #2

W pierwszej części wywiadu z prof. Laurą Wayth rozmawiałyśmy o jej karierze musicalowej w Nowym Jorku, o tym dlaczego wybrała pracę na uniwersytecie i co zainteresowało ją w Polsce. Tym razem porozmawiamy o licealnych produkcjach musicalowych w Stanach Zjednoczonych i nastawieniu Amerykanów do teatru muzycznego. Chciałabym też spytać panią o musical jako szersze zjawisko. W filmach, które są chyba moim głównym źródłem wiedzy o Stanach Zjednoczonych, widać, że musical jest istotną częścią waszej narodowej kultury. W wielu serialach pojawiają się sceny, w których ludzie śpiewają musicalowe songi od ręki. To zjawisko nie jest obecne w całej naszej kulturze. Powiedziałabym nawet, że dużo osób w Ameryce ma gdzieś musicale. Wielu moich znajomych z pracy (uczę głównie aktorstwa, nie historii musicalu) nie docenia musicalu i nie uważa go nawet za sztukę. Jest też część społeczeństwa, która uwielbia musicale. Największa świadomość na temat musicali i najwięcej pieniędzy w tym biznesie

Wycisnąć cytrynę do końca, cz. II - #LudzieTeatru (#i_nie_tylko)

Izabela Karwacka w zawodzie charakteryzatorki działa już ponad 25 lat i wycisnęła z niego wszystko, co się da. Jest wolnym strzelcem i nigdy nie dała się ograniczyć przez pracę na etacie. Pracowała przy produkcjach filmowych, muzycznych, teatralnych, a aktualnie prowadzi także szkołę charakteryzacji i wizażu Magnus Film oraz sklep z kosmetykami naturalnymi. Pierwsza część wywiadu jest już na blogu – zapraszam! Jaka była najtrudniejsza charakteryzacja w twojej karierze, która przychodzi ci teraz na myśl? Takich charakteryzacji było wiele. Na przykład, w filmie Antoniego Krauzego „Czarny Czwartek” miałyśmy przygotować bardzo skomplikowaną charakteryzację.  Podczas wydarzeń Grudnia 1970, gdzie strzelano do ludzi, padły także strzały z czołgów. Postać, którą my odtwarzaliśmy, była osobą, która dostała w czoło odłamkiem krawężnika po takim właśnie wystrzale.  Współpracowałyśmy wtedy z osobami, które skonsultowały nam pewne stany.  Aktorka twarz miała dosyć mocno zabudowaną charak

WTT trzyma widzów w klatce z emocji

To już ostatni artykuł opublikowany na ramach Gazetki Festiwalowej Zderzenie podczas 23. Festiwalu Zderzenie Teatrów w Kłodzku. Tym razem - najlepszy, według mnie, spektakl. Zaprezentowana ostatniego dnia "Klatka z łez" Wrocławskiego Teatru Tańca. Ogromne emocje, zapierające dech w piersiach figury i wzruszający wydźwięk.  BUNT Na scenie jedynie dwa białe łóżka, tancerze ubrani w szaro – niebieskie stroje. Wychodzą powoli na scenę i rozpoczynają układ oparty na języku migowym. Z ich ruchów, bo póki co słowo mówione się nie pojawia, wyczytać można tęsknotę i nieustanną pogoń, walkę o byt. Mamy wrażenie, że bohaterowie cały czas chcą więcej, wyżej, szybciej, mocniej. Dają się osadzić w określonych rolach społecznych jednocześnie z nimi walcząc. Ze swoimi partnerami na zmianę stanowią jedność, są od siebie zależni i wzajemnie się zwalczają. Widać w nich ciągły bunt i niezgodę. PRAGNIENIE Z poszczególnych układów, mistrzowsko wyreżyserowanych przez Bożenę Klimcz