Przejdź do głównej zawartości

Wolność wypowiedzi to wartość nadrzędna


Prezentacja Klątwy Olivera Frljića na festiwalach w Polsce często wywołuje skrajne emocje wśród lokalnych społeczności. Także tym razem, w Słupsku, nie obyło się bez ataku na teatr oraz pikiety przed spektaklem. 

Wywiad z Barbarą Wysocką, aktorką Teatru Powszechnego w Warszawie.



Czy w trakcie powstawania spektaklu zdawała sobie Pani sprawę z szumu, jaki on wywoła? Teraz część Waszych wystąpień poprzedzonych jest pikietami czy protestami.

Kiedy już było wiadomo, jakie będą kluczowe tematy tej produkcji i jak o nich będziemy mówić, stało się oczywiste, że spektakl wywoła skrajne reakcje. Jednak największy szum spowodowały prawicowe media, używając nielegalnie zarejestrowanych i wyrwanych z kontekstu fragmentów spektaklu, w celu wywołania zamieszania i negatywnych reakcji. Nie przestaliśmy grać, bilety wciąż sprzedają się świetnie, prezentujemy spektakl w Polsce i za granicą, a widzowie reagują entuzjastycznie, więc nagłośnienie sprawy tylko pomogło spektaklowi dotrzeć do szerokiej widowni.



Jaki wpływ te wydarzenia mają na Panią? Jak pracuje się pod taką presją? Czasem demonstracja, innym razem palone opony, czy zawiadomienie do prokuratury.

Nie mam poczucia, że pracowaliśmy pod presją, bo nikt nikogo do niczego nie zmuszał. Chyba, że mówimy o presji, żeby nie grać spektaklu, wywieranej przez polityków, urzędników i neofaszystów. Uleganie takiej presji byłoby bardzo niebezpieczne dla teatru i dla sztuki w ogóle. Wolność wypowiedzi to wartość nadrzędna, a zespół Powszechnego to odważni ludzie, obywatele i artyści, więc uginanie się, uleganie zachciankom polityków albo fanatyków, nie wchodziło w grę.



Czy jako aktorka, czuje się Pani w tej sytuacji zagrożona?

W czasie około premierowym, rzeczywiście można było mówić o poczuciu zagrożenia - do pracy szliśmy przez kordon policji, nie wiadomo było czego spodziewać się po ludziach, którzy przyszli pod teatr. Wiele osób pracowało w celu zapewnienia nam bezpieczeństwa.Teraz napięcie opadło, spektakl jest grany z powodzeniem dla pełnej widowni i zwykle nagradzany owacjami. 


Rozmowa została też opublikowana na blogu Festiwalu Scena Wolności w Słupsku.
Moją opinię na temat spektaklu oraz wydarzeń towarzyszących możecie przeczytać w poprzednim poście.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pół życia na scenie

Ponad pięć tysięcy występów w teatrze. Główne role stworzone na deskach Teatru Wybrzeże i nie tylko. Jan Sieradziński grał bowiem gościnnie także w Teatrze Muzycznym w Gdyni, a w jego dorobku artystycznym odnaleźć można wiele ról radiowych oraz kreacji stworzonych dla Teatru Telewizji.  Wszystko zaczęło się już rok po ukończeniu warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej, kiedy to w 1963 roku zadebiutował na deskach Teatru Wybrzeże w roli Henryka księcia Walii w "Królu Henryku IV" Williama Shakespeare'a w reż. Jerzego Golińskiego. Jak sam przyznaje, Teatr Wybrzeże był miejscem pracy, które sobie wymarzył. Odwiedzał go podczas wizyt w Gdańsku i będąc jeszcze studentem zapragnął pracować właśnie tam. Z Wybrzeżem był związany przez całe swoje życie zawodowe, do 2003 roku. Według Jana Sieradzińskiego „od reżyserów zależy jakość spektakli”. W swojej karierze grał w wielu przedstawieniach w reżyserii Jerzego Golińskiego, Stanisława Milskiego oraz Kazimierza Braun...

It’s not all over our culture - wywiad z prof. Laurą Wayth/interview with prof. Laura Wayth #2

W pierwszej części wywiadu z prof. Laurą Wayth rozmawiałyśmy o jej karierze musicalowej w Nowym Jorku, o tym dlaczego wybrała pracę na uniwersytecie i co zainteresowało ją w Polsce. Tym razem porozmawiamy o licealnych produkcjach musicalowych w Stanach Zjednoczonych i nastawieniu Amerykanów do teatru muzycznego. Chciałabym też spytać panią o musical jako szersze zjawisko. W filmach, które są chyba moim głównym źródłem wiedzy o Stanach Zjednoczonych, widać, że musical jest istotną częścią waszej narodowej kultury. W wielu serialach pojawiają się sceny, w których ludzie śpiewają musicalowe songi od ręki. To zjawisko nie jest obecne w całej naszej kulturze. Powiedziałabym nawet, że dużo osób w Ameryce ma gdzieś musicale. Wielu moich znajomych z pracy (uczę głównie aktorstwa, nie historii musicalu) nie docenia musicalu i nie uważa go nawet za sztukę. Jest też część społeczeństwa, która uwielbia musicale. Największa świadomość na temat musicali i najwięcej pieniędzy w tym biznesie ...

I was doing very well in New York - wywiad z prof. Laurą Wayth/interview with prof. Laura Wayth

Laura Wayth była kiedyś aktorką musicalową, ale rzuciła tę pracę. Czuła, że styl życia, który musi prowadzić, aby się spełniać, całkowicie jej nie odpowiada. Pozostała blisko teatru, ale w innym charakterze. Uczy teraz młodych adeptów aktorstwa jak zmierzyć się z tekstami Wiliama Szekspira ( link do wywiadu na temat książki Laury Wayth pt.  The Shakespeare Audition: How to Get Over Your Fear, Findthe Right Piece and Have a Great Audition ).  W semestrze zimowym tego roku akademickiego, poznałam Laurę w ramach przedmiotu American Musical, o którym wspominałam na swoim Instagramie. Postanowiłam przeprowadzić z nią wywiad, w którym podpytałam o jej wrażenia dotyczące Polski, atmosferę pracy w amerykańskim musicalu i nie tylko. [ORIGINAL VERSION BELOW] Jesteśmy w Poznaniu, ale mówimy po angielsku, ponieważ jest pani wykładowczynią z Uniwersytetu w San Fransisco. Jak się pani tu dostała i dlaczego wybrała pani Polskę? Fot. Caroline&Irek Photographers, Warsaw J...