Przejdź do głównej zawartości

Trzeba pielęgnować kreatywne podejście - #LudzieTeatru

Kiedy przychodzą do mnie grupy młodzieży licealnej, zadają pytanie „Ale o co chodziło w tej scenie?” to ja odbijam to pytanie i mówię „No właśnie, o co - według was -  chodziło w tej scenie?”. I oni mówią, odpowiedź jest w nich, tylko trzeba stworzyć przestrzeń, by mogli ją odkryć. O tym, czym jest pedagogika teatru opowiada Weronika Łucyk.

Na stronie Teatru Wybrzeże nad pani nazwiskiem widnieje enigmatyczny nagłówek „specjalista ds. edukacji” Co to znaczy? Czym zajmuje się pani na co dzień w teatrze?
Gdybym miała powiedzieć, kim się czuję, to odpowiedziałabym, że pedagogiem teatru. Pracuję z ludźmi w taki sposób, żeby pełniej doświadczali teatru, a także poszerzali swoją perspektywę dotyczącą tematów, które badamy. Wszystko za pomocą języka teatru. Pracuję głównie z widzami, ale nie z osobami, które chciałyby się zajmować aktorstwem. To czym się zajmuję nie ma nic wspólnego z zawodowymi umiejętnościami, czy warsztatem technicznym aktora, aczkolwiek może być przydatne także zawodowcom.

Jeśli jakiś spektakl porusza temat demokracji, to ja projektuję w warsztacie taką sytuację twórczą, w ramach której uczestnicy zgłębią ten temat. Podczas poszczególnych zadań zadajemy sobie także różne pytania, w taki sposób, żeby dać widzom przestrzeń do twórczej wypowiedzi. Nie zawsze są to dyskusje – czasem tworzymy rzeźby, sceny czy formy plastyczne. Mówiąc o widzach mam na myśli osoby w bardzo różnym wieku. Bardzo często pracuję z młodzieżą, ale także z rodzicami z dziećmi, czy samymi dorosłymi. Przychodząc na taki warsztat nie trzeba mieć teatralnych umiejętności, nie trzeba się przygotowywać. To, że się jest, już wystarczy. To, co mamy w sobie jest materiałem, na którym będziemy pracować.


Jaki jest cel takich warsztatów?
Swoją pracę wykonuję po to, żeby każdy zastanowił się na ile to, co się dzieje w spektaklu, może mieć przełożenie na jego życie, żeby ta perspektywa się otworzyła -  to nie jest jakaś tam sztuka opowiadająca o jakimś tam bohaterze, zawieszona w jakiejś totalnie abstrakcyjnej przestrzeni. Chciałabym, żeby widzowie widzieli w spektaklach próbę powiedzenia czegoś o ich rzeczywistości. Pedagog teatru pomaga także skonfrontować widzowi wrażenia po spektaklu i je przepracować. Jest ktoś, z kim można nawet się pokłócić albo powiedzieć „Beznadziejne to było!”. To wpływa na rozwój widowni. Jednak to wciąż podejście typowo pozytywistyczne, praca u podstaw. Nie przyniesie nagle spektakularnych wyników, to działanie długofalowe.

Często też jestem osobą, która jako pierwsza wskazuje widzom furtkę różnorodności interpretacji. Jeżeli mają jakieś swoje propozycje na to, dlaczego ta scena wyglądała tak, a nie inaczej, to jest to ich prawda o spektaklu. Nie muszą zachodzić w głowę i zastanawiać się, co artysta miał na myśli, bo artysta albo stworzył tak, że to jest do odczytania jednoznacznie albo zostawił pole do interpretacji i one są w stu procentach uprawnione. Często funkcjonujemy w takim szkolnym kluczu, że jeżeli czegoś nie rozumiemy, to wzbudza to u nas frustrację, a raczej nie inspiruje nas do tego, żeby jakoś sobie samemu wytłumaczyć i cieszyć się tym procesem. Kiedy przychodzą do mnie grupy młodzieży licealnej, zadają pytanie „Ale o co chodziło w tej scenie?” to ja odbijam to pytanie i mówię „No właśnie, o co – według was - chodziło w tej scenie?”. I oni mówią, odpowiedź jest w nich, tylko trzeba stworzyć przestrzeń, żeby mogli ją odkryć. Więc ja tak naprawdę daję tylko przestrzeń, a oni ją wypełniają. Nie znaczy to, że to przysłowiowe odbicie pytania czy zaprojektowanie przestrzeni warsztatowej jest proste. Opracowanie scenariusza warsztatów to też pracochłonny proces.

Zdjęcie z warsztatu do spektaklu Randka z feministą

Sama miałam szansę uczestniczyć w przygotowanym przez panią warsztacie i wiem, że takie zajęcia naprawdę poszerzają pole wątków interpretacyjnych. Zwracają uwagę na sprawy, których na pierwszy rzut oka by się nie zauważyło. Interesuje mnie, jak wygląda praca nad takim warsztatem?
Zawsze wybieram wątek, który jest mi bliski albo taki, który według mnie jest w tym spektaklu kluczowy. Następnie zastanawiam się, jaki jest cel, co mamy sprawdzić, pod jakim kątem mamy ten temat przepracować. Potem staram się zaplanować takie działania, które pozwolą na realizację obranych wcześniej celów. Trzeba wtedy zaprojektować takie zadanie, żebyśmy mogli przebadać te sprawy, ale tak, żeby nie padło pytanie „Co sądzicie o demokracji?”, bo nie na tym rzecz polega. Należy zaprojektować takie działanie, w którym sprawdza się schemat tworzenia i działania demokracji, czy umiemy w takim systemie podjąć decyzję, funkcjonować, co szwankuje, na ile jesteśmy gotowi, żeby z tego korzystać, jakie wiążą się z tym problemy. Taki warsztat ewoluuje, to nie jest forma zamknięta. Na przykład warsztat do Czarownic z Salem (premiera: 24.04.2013, reż. Adam Nalepa – przyp. red.) trzy, czy cztery lata temu wyglądał zupełnie inaczej niż teraz. Po pewnym czasie stwierdziłam, że pewne zadania rzeczy należy wymienić i zastąpić innymi, które lepiej pozwolą zrealizować cel (w tym wypadku funkcjonowanie mechanizmu kozła ofiarnego).


Jeśli interesuje Cię, dlaczego moja rozmówczyni zainteresowała się pedagogiką teatru, a także na czym polega program Kultura Dostępna, realizowany w Teatrze Wybrzeże - zapraszam na bloga za tydzień!

Weronika Łucyk
Absolwentka Wiedzy o teatrze i Kultury współczesnej UJ. Ukończyła Szkołę Pedagogów Teatru, jest również absolwentką Szkoły Dramatu, współpracuje z Instytutem Teatralnym im. Zbigniewa Raszewskiego (m.in. w ramach programu Teatroteka Szkolna). Prowadzi zajęcia na Uniwersytecie Gdańskim z pedagogiki teatru. Pracuje w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku, gdzie od kilku lat prowadzi warsztaty teatralne dla widzów w różnym wieku w oparciu o autorskie scenariusze.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

It’s not all over our culture - wywiad z prof. Laurą Wayth/interview with prof. Laura Wayth #2

W pierwszej części wywiadu z prof. Laurą Wayth rozmawiałyśmy o jej karierze musicalowej w Nowym Jorku, o tym dlaczego wybrała pracę na uniwersytecie i co zainteresowało ją w Polsce. Tym razem porozmawiamy o licealnych produkcjach musicalowych w Stanach Zjednoczonych i nastawieniu Amerykanów do teatru muzycznego. Chciałabym też spytać panią o musical jako szersze zjawisko. W filmach, które są chyba moim głównym źródłem wiedzy o Stanach Zjednoczonych, widać, że musical jest istotną częścią waszej narodowej kultury. W wielu serialach pojawiają się sceny, w których ludzie śpiewają musicalowe songi od ręki. To zjawisko nie jest obecne w całej naszej kulturze. Powiedziałabym nawet, że dużo osób w Ameryce ma gdzieś musicale. Wielu moich znajomych z pracy (uczę głównie aktorstwa, nie historii musicalu) nie docenia musicalu i nie uważa go nawet za sztukę. Jest też część społeczeństwa, która uwielbia musicale. Największa świadomość na temat musicali i najwięcej pieniędzy w tym biznesie

Wycisnąć cytrynę do końca, cz. II - #LudzieTeatru (#i_nie_tylko)

Izabela Karwacka w zawodzie charakteryzatorki działa już ponad 25 lat i wycisnęła z niego wszystko, co się da. Jest wolnym strzelcem i nigdy nie dała się ograniczyć przez pracę na etacie. Pracowała przy produkcjach filmowych, muzycznych, teatralnych, a aktualnie prowadzi także szkołę charakteryzacji i wizażu Magnus Film oraz sklep z kosmetykami naturalnymi. Pierwsza część wywiadu jest już na blogu – zapraszam! Jaka była najtrudniejsza charakteryzacja w twojej karierze, która przychodzi ci teraz na myśl? Takich charakteryzacji było wiele. Na przykład, w filmie Antoniego Krauzego „Czarny Czwartek” miałyśmy przygotować bardzo skomplikowaną charakteryzację.  Podczas wydarzeń Grudnia 1970, gdzie strzelano do ludzi, padły także strzały z czołgów. Postać, którą my odtwarzaliśmy, była osobą, która dostała w czoło odłamkiem krawężnika po takim właśnie wystrzale.  Współpracowałyśmy wtedy z osobami, które skonsultowały nam pewne stany.  Aktorka twarz miała dosyć mocno zabudowaną charak

Serialove #2

Trochę ponad rok temu założyłam sobie konto na Netfliksie. Wówczas obawiałam się, że w związku z tym nie skończę studiów, zaniedbam kontakty towarzyskie i w ogóle pochłoną mnie tylko seriale i filmy. Udało się jednak tego uniknąć, co nie zmienia faktu, że lista seriali godnych polecenia zdecydowanie się  przez ten czas  powiększyła ( pierwsza edycja Serialove )! Diabolicznie Z niecierpliwością czekam na piąty sezon Lucyfera , bo oj! wydarzyło się w tym ostatnim odcinku, wydarzyło…   Serial opowiada losy Lucyfera (Tom Ellis), który postawił się swojemu Ojcu, zrezygnował z pełnionej przez siebie funkcji króla piekieł i zamieszkał w luksusowym apartamencie w Los Angeles. Daddy isues zaprowadziły go na psychoterapię, a zbieg okoliczności związał z Detektyw Decker (Lauren German) – policjantką, która jako jedyna ziemska kobieta była w stanie oprzeć się urokowi Lucyfera. Jak blisko los ich związał? Tego już nie zdradzę. Można odnieść wrażenie, że serial ma pewne wspólne cechy