Przejdź do głównej zawartości

Czego jeszcze może nas nauczyć Teatr Wierszalin?

Zapraszam Was gorąco na moją pierwszą recenzję, która ukazała się na stronie Dziennik Teatralny. Teatr Wierszalin i kolejna próba zmierzenia się z Adamem Mickiewiczem w spektaklu "Wykład". Z kolei relację z mojej wycieczki do Supraśla możecie obejrzeć wśród zapisanych InstaStory na moim Instagramie @biegiemdokultury.

Supraski Teatr Wierszalin swoją niepowtarzalną atmosferą przenosi widza do innej rzeczywistości. Piotr Tomaszuk zabiera nas w podróż w czasie, podczas której usłyszymy ewangeliczny język „Ksiąg narodu i pielgrzymstwa polskiego" Adama Mickiewicza. Po powstaniu listopadowym nawołuje on do powszechnej zgody i gotowości do działania. Brzmi patetycznie? Zapewne tak, ale Teatr Wierszalin układa tę wypowiedź bardzo czytelnie i broni swojego ambitnego wyboru.

Spędzenie całego dnia w Supraślu oraz wyjątkowy klimat Teatru Werszalin korespondują z pracą twórczą autorów „Wykładu". Na początku spektaklu, na scenę rytmicznie wchodzą aktorzy. Każdy z nich recytuje melodyjnie fragment innego tekstu naszego romantycznego wieszcza. Mamy więc: „Świteziankę", „Trzech Budrysów", „Koncert Wojskiego" i „Redutę Ordona". Ilustrują one przeszłość twórczą i odmienne nastawienie do rzeczywistości reprezentowane przez Adama Mickiewicza przed i po powstaniu.


Wykład dla patrioty 
Postawa zebranej gawiedzi sugeruje pewien brak krytycyzmu we wcześniejszej twórczości. Wśród czwórki bohaterów panuje podekscytowanie, oczekują przyjścia mistrza. Przed nim zjawia się na scenie jeszcze jedna postać: Pielgrzym, grany przez Rafała Gąsowskiego. Zebrani dotąd słuchacze wykładu podejrzewają, że jest szpiegem, gdyż jako jedyny nie angażuje się w ich rozemocjonowane dywagacje. Wtem na scenie pojawia się wykładowca – Guślarz, grany przez reżysera Piotra Tomaszuka. Po raz kolejny bierze pełną odpowiedzialność za swój spektakl biorąc w nim udział. Nietrudno tu szukać nawiązań do „Umarłej klasy", w której reżyser jest obecny ze swoimi aktorami przez cały czas trwania spektaklu. Tomaszuk, niczym Kantor, stoi na granicy dwóch światów – rzeczywistego i teatralnego, będąc inicjatorem swoistego obrzędu.

Wdowa (Monika Kwiatkowska) i Dziewczyna (Katarzyna Wolak) oraz Żołnierz (Bartłomiej Olszewski) i Ksiądz (Dariusz Matys) przyklaskują jemu gloryfikującemu stosunkowi do Polski. Są spragnieni jego wskazówek dotyczących życia i postaw moralnych. Jedynie Pielgrzym jest nastawiony sceptycznie. W pewnym momencie przerywa Guślarzowi i zajmuje jego miejsce. Scenę przesłania czarny tiul, podnoszony przez Tomaszuka, na którym wyświetlane są morskie fale. Rafał Gąsowski w roli Pielgrzyma, podobnie jak w poprzednich rolach w Wierszalinie, balansuje pomiędzy szaleństwem obłąkanego a posłannictwem patrioty. Jest ubrany w niedopasowane łachy, na czole ma przepaskę z Okiem Opatrzności. Niczym Zbawiciel naucza lud za pomocą przypowieści i anegdot. Stereotypowo naznaczając brakiem reakcji w chwilach zagrożenia Anglików, Francuzów i Niemców, wskazuje na mesjańską misję narodu Polskiego.

Chociaż tym razem Piotr Tomaszuk zrezygnował z komentowania współczesności i czasem aż brakuje w spektaklu nawiązań do obecnej sytuacji politycznej, wrażliwy widz dostrzeże pole do interpretacji i zastanowienia nad obecną rzeczywistością poprzez XIX-wieczny tekst Mickiewicza. Co jakiś czas, Pielgrzym wychodzi ze swoimi przemyśleniami bliżej widowni, przed zasłonę. Kieruje słowa wprost do publiczności, poszerzając swoje grono odbiorców. Jego wypowiedzi od początku mieszają podniosły styl treści i dopracowaną groteskowość. Rafał Gąsowski, jak zwykle prezentuje wyjątkowy warsztat aktorski i swoją indywidualność, jednak nie jest przecież jedynym elementem tego spektaklu. Cały zespół uzupełnia się i dopowiada. Gdyby zabrakło jednego z planów, obraz byłby niepełny.



Mistrzowska współpraca 
Rytm monologom Pielgrzyma wybijają wspólne, dopracowane do perfekcji rytmiczne sceny jego słuchaczy. Tupią, uderzają deskami o podłogę, a melodii dodaje wciąż Piotr Tomaszuk i Adrian Jakuć – Łukaszewicz na swoich folkowych instrumentach. Jak zwykle, Wierszalin czaruje perfekcyjną spójnością środków – zaczynając od aktorstwa i zsynchronizowanej z akcją i tematyką muzyki, na scenografii kończąc. Uzupełnia ona reżyserską koncepcję oraz supraski, szczególny klimat. Jest klasyczna i ascetyczna, rozwija się w trakcie trwania przedstawienia, a aktorzy używają poszczególnych rekwizytów do wydawania rytmicznych dźwięków i tworzenia kolejnych planów akcji. W tle zaczyna się rysować teatr cieni ukazujący bitwę, opadanie z sił i poddanie. Kształty ubranych w czamary powstańcze patriotów rysują się na biało – czerwonym płótnie. Po zadęciu w róg przez nauczyciela – pielgrzyma, wspólnie recytują skład zasad dobrego Polaka.

Spektakl kończy się, już tradycyjnie, ciemnością i głębokim, pełnym rozmyślań, milczeniem publiczności, tuż przed tym jak rozlegną się oklaski i będzie można nagrodzić w ten sposób mistrzowską pracę całego zespołu. Odpowiadając na pytanie zadane w tytule: Wierszalin może nas nauczyć szacunku do formy i warsztatu aktorskiego, a także czytelnej inscenizacji trudnych do zrozumienia dla współczesnego czytelnika tekstów. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

It’s not all over our culture - wywiad z prof. Laurą Wayth/interview with prof. Laura Wayth #2

W pierwszej części wywiadu z prof. Laurą Wayth rozmawiałyśmy o jej karierze musicalowej w Nowym Jorku, o tym dlaczego wybrała pracę na uniwersytecie i co zainteresowało ją w Polsce. Tym razem porozmawiamy o licealnych produkcjach musicalowych w Stanach Zjednoczonych i nastawieniu Amerykanów do teatru muzycznego. Chciałabym też spytać panią o musical jako szersze zjawisko. W filmach, które są chyba moim głównym źródłem wiedzy o Stanach Zjednoczonych, widać, że musical jest istotną częścią waszej narodowej kultury. W wielu serialach pojawiają się sceny, w których ludzie śpiewają musicalowe songi od ręki. To zjawisko nie jest obecne w całej naszej kulturze. Powiedziałabym nawet, że dużo osób w Ameryce ma gdzieś musicale. Wielu moich znajomych z pracy (uczę głównie aktorstwa, nie historii musicalu) nie docenia musicalu i nie uważa go nawet za sztukę. Jest też część społeczeństwa, która uwielbia musicale. Największa świadomość na temat musicali i najwięcej pieniędzy w tym biznesie

Wycisnąć cytrynę do końca, cz. II - #LudzieTeatru (#i_nie_tylko)

Izabela Karwacka w zawodzie charakteryzatorki działa już ponad 25 lat i wycisnęła z niego wszystko, co się da. Jest wolnym strzelcem i nigdy nie dała się ograniczyć przez pracę na etacie. Pracowała przy produkcjach filmowych, muzycznych, teatralnych, a aktualnie prowadzi także szkołę charakteryzacji i wizażu Magnus Film oraz sklep z kosmetykami naturalnymi. Pierwsza część wywiadu jest już na blogu – zapraszam! Jaka była najtrudniejsza charakteryzacja w twojej karierze, która przychodzi ci teraz na myśl? Takich charakteryzacji było wiele. Na przykład, w filmie Antoniego Krauzego „Czarny Czwartek” miałyśmy przygotować bardzo skomplikowaną charakteryzację.  Podczas wydarzeń Grudnia 1970, gdzie strzelano do ludzi, padły także strzały z czołgów. Postać, którą my odtwarzaliśmy, była osobą, która dostała w czoło odłamkiem krawężnika po takim właśnie wystrzale.  Współpracowałyśmy wtedy z osobami, które skonsultowały nam pewne stany.  Aktorka twarz miała dosyć mocno zabudowaną charak

Podróż po mapach rozpoczęta

IX edycja Festiwalu Literatury i Teatru Between.Pomiędzy rozpoczęła się dzisiaj na terenie Uniwersytetu Gdańskiego. Po otwarciu festiwalu oraz wystawy Różewicz w Karpaczu , przyszedł czas na happening Martina Blaszka. " Przeniesieni przez"  został przygotowany podczas fakultetu "American happening" przez studentów III roku amerykanistyki. Na parterze budynku Wydziału Neofilologii UG przeplatały się dwa opowiadania, które można było połączyć i odczytać jako całość. Happening był próbą eksplorowania doświadczeń migrantów, którzy po podróży do Ameryki musieli znaleźć dla siebie miejsce i na nowo się określić. Przenikanie treści Wokół performerów poruszało się kilka osób z telefonami w dłoniach, śledzących pilnym okiem aparatów każdy ich ruch. Obserwowali pozostałych odtwórców, jakby byli czymś wyjątkowym, czymś odbiegającym od normalności. Jeden z nich siedział przez cały czas w jednym miejscu i spokojnie obierał ziemniaki. Mogło to być odwołanie do perf