Przejdź do głównej zawartości

Serialove

Kto obserwuje mnie na Instagramie (a kto nie obserwuje, niech koniecznie zacznie! @biegiemdokultury) wie, że jakiś czas temu, nierozważnie założyłam sobie konto na Netfliksie. Nierozważnie, bo pod koniec semestru, blisko sesji. Wcześniej obejrzałam może kilka seriali, a teraz tempo trochę przyspieszyło, więc podzielę się moimi faworytami. Od razu muszę przyznać, że oprócz niżej wymienionych, wiele innych nie widziałam, więc czekam na rekomendacje!

Historyczny
Na pierwszy ogień  poszło "The Crown" o Elżbiecie II - od wczesnych początków jej panowania do roku 1964 (póki co!). Monarchia angielska z jej nienagannymi manierami, pięknym brytyjskim akcentem i zapierającymi dech w piersiach wnętrzami zamków i pałaców ma w sobie coś fascynującego. Mnie ten klimat całkowicie pociąga, więc bez trudu się "wkręciłam". Serial pokazuje blaski i cienie bycia królową, ilustrując jednocześnie wpływ, jaki tytułowa korona wywiera na wszystkie osoby z otoczenia władczyni. Wyjątkowa obsada: opanowana Elżbieta II grana przez Claire Foy, krnąbrny Filip Mountbatten Matta Smitha, żywiołowa księżniczka Małgorzata (Vanessa Kirby) oraz poruszający Winston Churchill grany przez Johna Lithgowa to tylko wisienki na torcie. Wszyscy aktorzy fantastycznie wcielają się w role ograniczonych sztywnymi regułami służących, polityków oraz członków rodziny królewskiej. Można poczuć ten dyskomfort podczas oficjalnych spotkań, pośmiać się z absurdów protokołu dyplomatycznego, a także zobaczyć, jak wygląda bycie królową od kulis, kiedy sprytnie trzeba obejść tradycje, aby rzeczywiście wywrzeć wpływ na losy swojego kraju.

Wymagający
"Sherlock" zrealizowany dla BBC był jednym z tych seriali, które oglądałam jeszcze w liceum. Teraz obejrzałam go sobie drugi raz, tak dla przypomnienia. Znowu na tapecie pojawia się Anglia, tym razem współczesna - z Londynem spowitym smogiem, jego zatłoczonym metrem, kultowymi taksówkami i zabójczo... inteligentnym detektywem doradczym Sherlockiem Holmesem granym przez Benedicta Cumberbatcha. U boku wysokiego bruneta w długim płaszczu, już od pierwszego sezonu, oglądać będziemy usiłującego nadążyć za jego sprężystym krokiem i galopującym intelektem przyjaciela, Johna Watsona (Martin Freeman). Proces dedukcji głównego bohatera postępuje w prędkości niedoścignionej dla zwykłego śmiertelnika dysponującego "małym, śmiesznym móżdżkiem". Sarkastyczny humor i cięte riposty to kolejna zaleta serialu. Dlaczego dodałam podtytuł "wymagający"? Staram się oglądać zagraniczne seriale po angielsku. W przypadku "Sherlocka" nawet napisy bywają niezbyt pomocne. Tempo, skomplikowane słownictwo i zaawansowana ironia nie ułatwia odbioru. Druga sprawa: trzeba się mocno skupić, aby nadążyć za tokiem rozumowania Sherlocka oraz plot twistami, które w ostatnim sezonie osiągają apogeum. Na pewno nie jest to serial do obejrzenia przy okazji malowania paznokci lub przeglądania Facebooka. A jak komuś się udaje i nadal ogarnia, o co chodzi, to szanuję.

Polski
Miałam okazję obejrzeć kilka polskich seriali. Takich z telewizji... Tych najnowszych ("Belfer", czy "Ślepnąc od świateł") jeszcze nie widziałam. Nadrobię! Tytuł, który jest według mnie godny polecenia i dostępny na VOD to "Pitbull". Tak, ja też się zdziwiłam, jak po pierwszym odcinku okazało się, że chcę oglądać dalej. A chciałam. Dokumentalny styl Patryka Vegi z okolic 2005 roku jest czymś intrygującym na tle upiększanych, lukrowanych historyjek, jakie można aktualnie zobaczyć w telewizji. Tutaj nie było cukru i falbanek. Był szary komisariat i dużo alkoholu. Nie było różowego życia. Były problemy funkcjonariuszy i brud ciężkiej służby. Wyjątkowe role Andrzeja Grabowskiego (Gebels), Marcina Dorocińskiego (Despero), Rafała Mohra (Nielat), czy Janusza Gajosa (Benek) sprawiły, że historia każdego bohatera nabierała wielu odcieni i intrygowała. Chociaż, powtórzę, nie były to żywoty świętych. Trzeba przygotować się na dużo przekleństw, zero upiększania, strzelaniny i tym podobne. Jednak biorąc pod uwagę, że jest to jeden z najbardziej kultowych współczesnych polskich seriali oraz wyborową obsadę aktorską - warto to zobaczyć.

Guilty pleasure
Dla niewtajemniczonych, tłumaczę. Guilty pleasure to taki typ muzyki, filmu, czy programów telewizyjnych, który może nie jest na najwyższym poziomie artystycznym, może nie porusza najważniejszych na świecie tematów, ani nie jest bardzo ambitny, ale sprawia nam przyjemność. Ja mam tak, że potrzebuję od czasu do czasu zresetować mózg. Kiedy pisałam pracę o epistemolografii w liceum, porównując korespondencję Sobieskiego i Norwida, w ferie przeczytałam dla równowagi "Zmierzch" (#teamEdward!). Teraz, po przestudiowaniu dziejów Wielkiej Reformy Teatru, poznaniu podstaw teorii literatury i zapamiętaniu najważniejszych nazwisk z okresu 20-lecia międzywojennego, zaczęłam "Gossip Girl" (nie skradła mojego serca, tak jak serial, o którym zaraz napiszę, ALE trzeci sezon leci :D). Najfaniejsze jest to, że kiedy na co dzień czyta się takie mądre opracowania dotyczące np. performansu, antropologii widowisk, czy literatury romantycznej, to potem zanurzając się w...  mniej ambitne przejawy kultury, to wcale człowiek się nie czuje tak bardzo guilty. 


Na pierwszym roku studiów odkryłam "Friends". Kiedy obejrzałam wszystkie sezony, pierwszy raz poczułam smutek i pustkę związane ze skończonym serialem. Uporządkowana Monica (Courteney Cox), która trochę mi kogoś przypominała... szalona, oderwana od rzeczywistości Rachel (Jennifer Aniston) i trzecia wariatka - Pheobe (Lisa Kudrow). No i panowie! Niespełniony aktor, mistrz podrywu - Joey (Matt LeBlanc), śmieszek, który nie wiadomo gdzie pracuje - Chandler (Matthew Perry) oraz doktor paleontologii po kilku rozwodach - Ross (David Schwimmer). Wszyscy tworzyli zgraną paczkę, każdy miał oddzielny charakterek, opowiadał odmienną historię. Tyle romansów, przygód, zwrotów akcji, a wszystko w lekkiej i zabawnej formie.

Jakie są Twoje ulubione seriale? Czy któreś pokładają się z moimi wyborami? Daj znać w komentarzu!

PS: Już teraz przypomniał mi się jeszcze jeden tytuł godny polecenia, więc poczekam jakieś pół roku, jak nazbiera się więcej i zrobię drugą część. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

It’s not all over our culture - wywiad z prof. Laurą Wayth/interview with prof. Laura Wayth #2

W pierwszej części wywiadu z prof. Laurą Wayth rozmawiałyśmy o jej karierze musicalowej w Nowym Jorku, o tym dlaczego wybrała pracę na uniwersytecie i co zainteresowało ją w Polsce. Tym razem porozmawiamy o licealnych produkcjach musicalowych w Stanach Zjednoczonych i nastawieniu Amerykanów do teatru muzycznego. Chciałabym też spytać panią o musical jako szersze zjawisko. W filmach, które są chyba moim głównym źródłem wiedzy o Stanach Zjednoczonych, widać, że musical jest istotną częścią waszej narodowej kultury. W wielu serialach pojawiają się sceny, w których ludzie śpiewają musicalowe songi od ręki. To zjawisko nie jest obecne w całej naszej kulturze. Powiedziałabym nawet, że dużo osób w Ameryce ma gdzieś musicale. Wielu moich znajomych z pracy (uczę głównie aktorstwa, nie historii musicalu) nie docenia musicalu i nie uważa go nawet za sztukę. Jest też część społeczeństwa, która uwielbia musicale. Największa świadomość na temat musicali i najwięcej pieniędzy w tym biznesie

Wycisnąć cytrynę do końca, cz. II - #LudzieTeatru (#i_nie_tylko)

Izabela Karwacka w zawodzie charakteryzatorki działa już ponad 25 lat i wycisnęła z niego wszystko, co się da. Jest wolnym strzelcem i nigdy nie dała się ograniczyć przez pracę na etacie. Pracowała przy produkcjach filmowych, muzycznych, teatralnych, a aktualnie prowadzi także szkołę charakteryzacji i wizażu Magnus Film oraz sklep z kosmetykami naturalnymi. Pierwsza część wywiadu jest już na blogu – zapraszam! Jaka była najtrudniejsza charakteryzacja w twojej karierze, która przychodzi ci teraz na myśl? Takich charakteryzacji było wiele. Na przykład, w filmie Antoniego Krauzego „Czarny Czwartek” miałyśmy przygotować bardzo skomplikowaną charakteryzację.  Podczas wydarzeń Grudnia 1970, gdzie strzelano do ludzi, padły także strzały z czołgów. Postać, którą my odtwarzaliśmy, była osobą, która dostała w czoło odłamkiem krawężnika po takim właśnie wystrzale.  Współpracowałyśmy wtedy z osobami, które skonsultowały nam pewne stany.  Aktorka twarz miała dosyć mocno zabudowaną charak

Serialove #2

Trochę ponad rok temu założyłam sobie konto na Netfliksie. Wówczas obawiałam się, że w związku z tym nie skończę studiów, zaniedbam kontakty towarzyskie i w ogóle pochłoną mnie tylko seriale i filmy. Udało się jednak tego uniknąć, co nie zmienia faktu, że lista seriali godnych polecenia zdecydowanie się  przez ten czas  powiększyła ( pierwsza edycja Serialove )! Diabolicznie Z niecierpliwością czekam na piąty sezon Lucyfera , bo oj! wydarzyło się w tym ostatnim odcinku, wydarzyło…   Serial opowiada losy Lucyfera (Tom Ellis), który postawił się swojemu Ojcu, zrezygnował z pełnionej przez siebie funkcji króla piekieł i zamieszkał w luksusowym apartamencie w Los Angeles. Daddy isues zaprowadziły go na psychoterapię, a zbieg okoliczności związał z Detektyw Decker (Lauren German) – policjantką, która jako jedyna ziemska kobieta była w stanie oprzeć się urokowi Lucyfera. Jak blisko los ich związał? Tego już nie zdradzę. Można odnieść wrażenie, że serial ma pewne wspólne cechy