Przejdź do głównej zawartości

It’s not all over our culture - wywiad z prof. Laurą Wayth/interview with prof. Laura Wayth #2

W pierwszej części wywiadu z prof. Laurą Wayth rozmawiałyśmy o jej karierze musicalowej w Nowym Jorku, o tym dlaczego wybrała pracę na uniwersytecie i co zainteresowało ją w Polsce. Tym razem porozmawiamy o licealnych produkcjach musicalowych w Stanach Zjednoczonych i nastawieniu Amerykanów do teatru muzycznego.

Chciałabym też spytać panią o musical jako szersze zjawisko. W filmach, które są chyba moim głównym źródłem wiedzy o Stanach Zjednoczonych, widać, że musical jest istotną częścią waszej narodowej kultury. W wielu serialach pojawiają się sceny, w których ludzie śpiewają musicalowe songi od ręki.
To zjawisko nie jest obecne w całej naszej kulturze. Powiedziałabym nawet, że dużo osób w Ameryce ma gdzieś musicale. Wielu moich znajomych z pracy (uczę głównie aktorstwa, nie historii musicalu) nie docenia musicalu i nie uważa go nawet za sztukę. Jest też część społeczeństwa, która uwielbia musicale. Największa świadomość na temat musicali i najwięcej pieniędzy w tym biznesie jest właśnie w tym pokoleniu, które dorastało na Frozen i innych hitach filmowych Disneya. Te tytuły zarabiają mnóstwo pieniędzy w Nowym Jorku. Nie powiedziałabym jednak, że musicale są popularne w całej Ameryce. Głównie sprowadza się to do ludzi, którzy dorastali na Disneyu i niewielkiej grupy musicalowych nerdów. Prawda jest taka, że nawet nie każdy aktor szanuje musicale. Niemniej jednak – to na pewno bardziej istotna część kultury niż tutaj.

Szczerze mówiąc, jeśli spytałabyś, czy kocham musicale, odpowiedziałabym, że nie. Jest bardzo dużo słabych musicali. Widzisz, za każdym razem, kiedy ktoś na naszych zajęciach śpiewa jakiś utwór ze Złotej Ery musicalu, szanuję to, to jest urocze i jednocześnie nie jest w najmniejszym stopniu interesujące. Nie możesz z tym nic aktorsko zrobić. Kiedy ktoś przynosi utwór jakiegoś naprawdę ciekawego kompozytora, jak Stephen Sondheim, albo coś Sary Bareilles – mogę to nazwać sztuką. Wtedy praca staje się tak satysfakcjonująca, jak praca nad tekstami Szekspira, bo te utwory są interesujące, są skomplikowane. Kiedy ktoś mówi mi, że nie lubi musicali, odpowiadam: „Posłuchaj Stephena Sondheima i powiedz, czy nadal tak uważasz”. Przekonywanie takich osób jest bardzo stopniowym procesem.

Interesuje mnie też jak wygląda popularność produkcji musicalowych w liceach. Kiedy przygotowywałam się do naszych zajęć, chciałam zobaczyć Aidę. Nie dałabym rady kupić biletów, pojechać do Warszawy i wrócić w ciągu tygodnia, więc znalazłam nagranie z jakiegoś amerykańskiego liceum i byłam pod ogromnym wrażeniem! Dysponowali pełną scenografią, profesjonalnym oświetleniem, kostiumami. Czy tak to wygląda zawsze, czy tylko w prywatnych liceach?
To zależy od szkoły. Nasz system edukacji ma dużo problemów. Powszechnie nie kładzie się wystarczająco dużego nacisku na sztukę. Wiele osób uważa, że to nie ma wartości, więc obcinają fundusze na szkolne programy artystyczne. Nagrania, które widziałaś, są zapewne z Magnet Schools (które są bogatszymi szkołami, z lepszym programem artystycznym) albo ze szkół prywatnych. Są licea, które mają lepsze fundusze, a co za tym idzie – lepsze spektakle niż niektóre grupy studenckie czy nawet profesjonalne teatry. Chodziłam do liceum, gdzie ludzie robili naprawdę świetną robotę i kładli nacisk na rozwój sztuki, ale to było prywatne liceum, w którym płaciło się czesne. Nie jest to więc niestety powszechne zjawisko, niemniej jednak istnieje.

Kto odpowiada za taki spektakl? Kto go reżyseruje? W polskich szkołach, reżyserami zazwyczaj zostają nauczyciele języka polskiego. Jak to wygląda w Stanach?
Zazwyczaj reżyserem zostaje nauczyciel angielskiego. Może wiedzieć coś o teatrze, a może nie wiedzieć nic. Bardzo często, kiedy studenci przychodzą na studia, zadaję im pytanie: „Czego się nauczyłaś? Dlaczego?” i muszę uczyć ich wszystkiego od nowa. Niektórzy moi uczniowie zostali nauczycielami w liceum i robią fantastyczną robotę ze swoimi uczniami, bo rozumieją teatr i wiedzą, jak się za to zabrać. Powiedz, jak to wygląda w Polsce? Widziałaś tutaj coś podobnego do tego, co oglądałaś na YouTube?

Nie, niestety. Zazwyczaj takie spektakle są dużo mniejsze i wtedy rzeczywiście bardziej przypominają teatr Grotowskiego. Nie ma pieniędzy na tak duże przedsięwzięcia, więc spektakle opierają się bardziej na emocjach i ciekawym tekście niż na kostiumach, dekoracjach i profesjonalnym oświetleniu. Nigdy nie słyszałam też – choć może gdzieś coś takiego wystawiano – o musicalu, który powstał na uniwersytecie.
W Stanach większość uniwersytetów ma dużo sprzętu do produkcji spektakli. Zarówno na prywatnych uczelniach, w których uczyłam, jak i teraz, kiedy uczę na uniwersytecie stanowym, robimy świetne spektakle. Wystawiamy jeden musical rocznie. Reżyserowałam Hair i miałam do dyspozycji projekcje filmowe, miałam zespół muzyków grających na żywo na scenie, świetnych projektantów. Miałam o wiele większe możliwości niż w niektórych profesjonalnych teatrach. Jednak nie w każdej szkole tak to wygląda.

To, co pani opisuje, miało miejsce na wydziale aktorskim, czy ci ludzie studiowali sobie np. filologię angielską, a spektakle robili w wolnym czasie?
To było na Wydziale Teatru. Mamy tam studentów aktorstwa i tancerzy, ale np. ludzie grający w zespole muzycznym byli z filologii angielskiej, a jeden z nich to profesor z socjologii. W pewnym sensie była to wspólnota całego uniwersytetu, ale z przewagą osób z Wydziału Teatru.

Mówiąc „Wydział Teatru” masz na myśli wiedzę o teatrze czy aktorstwo?
Wszystko. Mamy Instytut Teatru i Tańca, na który składają się ludzie od teatru i ludzie od tańca. W grupie teatralnej są osoby, które chcą być aktorami, są osoby, które chcą być scenografami i tacy, którzy chcą studiować wiedzę o teatrze. Jest też Liberal Arts - program dla osób chcących studiować wszystko. Na innych uniwersytetach jest też inny system (conservatory based), gdzie ludzie uczą się tylko aktorstwa. Nie chcą uczyć się o scenografii, o oświetleniu, bo wiedzą, że chcą być aktorami.

Mam do pani ostatnie pytanie. Nie wiem, czy da się na nie w ogóle odpowiedzieć, bo kiedy mnie ktoś pyta „Jaki jest twój ulubiony spektakl” odpowiadam „Błagam! Studiowałam to przez trzy lata, nie mogę wybrać jednego tytułu!”. Może jednak ma pani swój ulubiony np. musical?
To nie jest musical. Nie… To Hamlet. Jeśli mogłabym czytać jedną sztukę do końca życia, to byłby Hamlet. Jeśli jednak pytasz o musicale, to - choć nie jest idealny i lubię właściwie tylko drugi akt - uwielbiam Sunday in the Park with George i kocham Little night music. Oba te tytuły to dzieła Sondheima. Uwielbiam je, uważam, że są magiczne. Są bardzo interesujące i złożone, a ja lubię złożoność. Tak, jak złożony jest Szekspir – np. jeśli chodzi o aspekt językowy. Uwielbiam utwory Stephena Sondheima, ponieważ są rozbudowane muzycznie. Doceniam niektóre musicale i słucham ich, ale to wszystko. Z muzyką Sondheima jest tak, że za każdym razem, kiedy jej słucham, odkrywam coś, czego nie słyszałam wcześniej. Jestem wtedy zaskoczona: „Wow! Pięć nut stąd jest w tej innej piosence i nigdy wcześniej tego nie zauważyłam!”. To właśnie uwielbiam – za każdym razem odnajdować coś nowego.

Bardzo dziękuję Laurze za rozmowę, udostępnienie zdjęć i pozostałych materiałów, a także za wspólne zajęcia. Przełamałam się do ponownego wejścia na scenę, po trzech latach przerwy, a moje myśli dotyczące dalszej drogi akademickiej lokują się gdzieś za oceanem...
Dziękuję, Asiu, moje Pogotowie Językowe za korektę i cierpliwość <3.


[ORIGINAL VERSION]

In the first part of the interview with prof. Laura Wayth, we spoke about her musical career in New York, why she had chosen to work in the academic field and what was interesting for her about Poland. This time, we are talking about highschool musical productions in the US and the Americans’ attitudes towards the musical.


I would like to ask about the musical as a bigger thing. In the movies – because it’s the only way I know America – I can see that the musical is a big part of your culture. In many TV series, I see many people singing parts from musicals, just like that.
It’s not all over our culture. I would say that a lot of people in America don’t care about musicals. A lot of my colleagues - because I don’t primarily teach musical theatre, I’m an acting teacher - really look down on musical theatre like it’s not really art. Then there is a core of population that loves it. There is a whole generation of kids who love Disney, in America. So, where the money is, and the popular consciousness of musical theatre is, is that generation that grew up with Frozen and all these Disney movies. And those are the titles that make a lot of money in New York. Yeah, but I wouldn’t say it’s all over America, it’s people who grew up with Disney, then there is the whole little population of musical theatre nerds, but not every actor respects it. I mean – definitely, it is much more of a part of the culture than it is here.

To be honest, if you ask me if I love musical theatre – I don’t. There is so much that I think it’s fluffy. You see – whenever somebody sings something from the Golden Age of musical, I respect it, it’s lovely, it’s not at all interesting to me, because there is nothing to do with these things. When somebody brings a really interesting composer, like Stephen Sondheim, or a work from Sara Bareilles– that’s art to me. That’s as satisfying to me as working on a Shakespeare’s text, because it’s interesting, it’s complicated. When people tell me that they don’t like musicals, I say “Go and listen to some Stephen Sondheim songs and tell me if you feel the same way”. It’s very, very gradual, converting them.

I’m also interested in what it’s like in high schools when it comes to musicals. When I was preparing for our classes, I had to see Aida, but I wouldn’t be able to make it to Warsaw and see it there all in one week, so I found a video on YouTube from one of the American high schools, and I was impressed! They had a full set design, professional lights, a scene, costumes… Is it common in America, or is it only in private high schools?
It depends on the school. Our educational system has a lot of problems, in America. We don’t put much emphasis on the arts, and we don’t have enough funding for the arts. A lot of people don’t think that it has value, so they cut the finances for art programs in schools. Those things that you are seeing are probably from Magnet Schools (which are schools that have more money and stronger art programs) or private schools. There are some high schools that have more funding and better productions than some colleges and some professional theatres. I went to a high school like that, where we did really great work, and we put a lot of emphasis on art, but it was a private high school where people have to pay to go to. Sadly, that’s not typical, but it exists.

Who is responsible for those plays? Who directs them? In Polish schools, most of the time, Polish literature teachers do it. What about America?
Usually, what happens is a teacher of English literature ends up directing the show; they may or may not know anything about the theater. In fact, a lot of my job, when the students first come to the university, is going “What did you learn? Why?” and having to teach them all over again. Some of my students became high school teachers, and they’re doing great work with their students because they understand theatre and they know how to do it. Tell me, how is it in Poland? Have you seen something like you saw on YouTube?

No, never. Usually, it’s much smaller, and then it’s more about Grotowski theater, because we have no money, so it’s more about emotions and interesting text than about costumes, decorations and professional lights. And I have never heard – but maybe somewhere it was done – about a musical production at a university.
Most universities have a lot of stuff to make shows. I’ve taught at private universities, and right now, I teach at the state university, and we have amazing productions. We do a musical every year. I directed a production of the musical Hair (short video above), where I had projections, I had a live band on stage, amazing designers. It was much better than a professional theatre when it comes to the resources that I had. It’s not every school.

What you are describing, is it a part of the acting department or are those people studying English Literature, for example, and only do these shows in their free time?
It’s the Theatre Department – Theatre and Dance. We have acting students, but we also have dancers, but for example, people playing in our band were English Literature students, there was a Sociology Professor. So, it was kind of a community, but it was mostly for people from our Theater Department.

By Theater Department, you mean theater studies or acting?
All of it. We have a School of Theater and Dance, then there are theater people and dance people, and in theater people, there are people that want to be actors, there are people that want to be set designers, there are people who want to study theatre. That one kind of program, which is the Liberal Arts program, is for people who want to study everything. Then we have different kinds of programs on other universities that are conservatory based, which means people who go there only want to be actors because that’s what they want to do. They don’t want to learn about set design, they don’t want to learn about lighting, they just want to be actors.

I have the last question, which I’m not sure if you will be able to answer, because when somebody asks, “What is your favorite play”, I’m like “Please, I studied theatre for three years, I can’t only choose one!”, but do you have that one musical, let’s say?
It’s not a musical. No… It’s Hamlet. If I could only read one play for the rest of my life, that would be Hamlet. But if you ask me musicals, it’s not perfect, and I only like the second act, but I love Sunday in the Park with George, and I love Little night music, and they are both Sondheim’s. I love them both, I think they’re magic, they are very interesting and very complex, and I like complexity. Just like Shakespeare is very complex – in terms of language, for example. I love Stephen Sondheim’s work because it’s musically very complicated. Some musical theatre I appreciate and listen to, and that’s all there is. With Sondheim’s work, every time I hear it, I discover something that I’ve never heard before. And I’m like “Wow! Those five notes from this other song are in there, and I never heard that before”. So that’s what I love – there is always something new.



Thank you so much, Laura, for this conversation, for sharing pictures and other materials. Thank you for our classes. Thanks to you, I decided to walk onto the stage for the first time in three years. Also, the thoughts about my future education are somewhere over the ocean...
Thanks, Asia, Language Emergency Service, for the proof reading and your patience <3.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wycisnąć cytrynę do końca, cz. II - #LudzieTeatru (#i_nie_tylko)

Izabela Karwacka w zawodzie charakteryzatorki działa już ponad 25 lat i wycisnęła z niego wszystko, co się da. Jest wolnym strzelcem i nigdy nie dała się ograniczyć przez pracę na etacie. Pracowała przy produkcjach filmowych, muzycznych, teatralnych, a aktualnie prowadzi także szkołę charakteryzacji i wizażu Magnus Film oraz sklep z kosmetykami naturalnymi. Pierwsza część wywiadu jest już na blogu – zapraszam! Jaka była najtrudniejsza charakteryzacja w twojej karierze, która przychodzi ci teraz na myśl? Takich charakteryzacji było wiele. Na przykład, w filmie Antoniego Krauzego „Czarny Czwartek” miałyśmy przygotować bardzo skomplikowaną charakteryzację.  Podczas wydarzeń Grudnia 1970, gdzie strzelano do ludzi, padły także strzały z czołgów. Postać, którą my odtwarzaliśmy, była osobą, która dostała w czoło odłamkiem krawężnika po takim właśnie wystrzale.  Współpracowałyśmy wtedy z osobami, które skonsultowały nam pewne stany.  Aktorka twarz miała dosyć mocno zabudowaną charak

Serialove #2

Trochę ponad rok temu założyłam sobie konto na Netfliksie. Wówczas obawiałam się, że w związku z tym nie skończę studiów, zaniedbam kontakty towarzyskie i w ogóle pochłoną mnie tylko seriale i filmy. Udało się jednak tego uniknąć, co nie zmienia faktu, że lista seriali godnych polecenia zdecydowanie się  przez ten czas  powiększyła ( pierwsza edycja Serialove )! Diabolicznie Z niecierpliwością czekam na piąty sezon Lucyfera , bo oj! wydarzyło się w tym ostatnim odcinku, wydarzyło…   Serial opowiada losy Lucyfera (Tom Ellis), który postawił się swojemu Ojcu, zrezygnował z pełnionej przez siebie funkcji króla piekieł i zamieszkał w luksusowym apartamencie w Los Angeles. Daddy isues zaprowadziły go na psychoterapię, a zbieg okoliczności związał z Detektyw Decker (Lauren German) – policjantką, która jako jedyna ziemska kobieta była w stanie oprzeć się urokowi Lucyfera. Jak blisko los ich związał? Tego już nie zdradzę. Można odnieść wrażenie, że serial ma pewne wspólne cechy