Przejdź do głównej zawartości

WTT trzyma widzów w klatce z emocji

To już ostatni artykuł opublikowany na ramach Gazetki Festiwalowej Zderzenie podczas 23. Festiwalu Zderzenie Teatrów w Kłodzku. Tym razem - najlepszy, według mnie, spektakl. Zaprezentowana ostatniego dnia "Klatka z łez" Wrocławskiego Teatru Tańca. Ogromne emocje, zapierające dech w piersiach figury i wzruszający wydźwięk. 


BUNT
Na scenie jedynie dwa białe łóżka, tancerze ubrani w szaro – niebieskie stroje. Wychodzą powoli na scenę i rozpoczynają układ oparty na języku migowym. Z ich ruchów, bo póki co słowo mówione się nie pojawia, wyczytać można tęsknotę i nieustanną pogoń, walkę o byt. Mamy wrażenie, że bohaterowie cały czas chcą więcej, wyżej, szybciej, mocniej. Dają się osadzić w określonych rolach społecznych jednocześnie z nimi walcząc. Ze swoimi partnerami na zmianę stanowią jedność, są od siebie zależni i wzajemnie się zwalczają. Widać w nich ciągły bunt i niezgodę.

PRAGNIENIE
Z poszczególnych układów, mistrzowsko wyreżyserowanych przez Bożenę Klimczak, epatuje ciągłe pragnienie. Dostrzegamy sceny miłości i zniewolenia. Wyzwolenia i pragnienia. Aktorom cały czas towarzyszy bardzo wysoka emocjonalność, która nie jest jednak męcząca, a trzyma w ogromnym napięciu. Co chwilę widzimy na scenie ciekawe figury oparte na partnerowaniu – podnoszenia, wyskoki, ludzkie wahadła. Ciepłe, naturalne odruchy ludzkie są zestawione z mechanicznością, pracą, rutyną. Pojawia się chęć ucieczki i zapomnienia. Wypowiadane jest pierwsze słowo: „Dotknij”. Dotknij drugiego człowieka, zrozum go, zaakceptuj i pokochaj.


ZAKAZ
„Karmić, kontrolować, być, bronić” – wykrzykują kolejno tancerze, a z tyłu sceny zaczynają pojawiać się przyklejane do ściany kartki z pojedynczymi słowami: „nadzieja, zaufałam, lęk…”. Z kolejnych układów odczytujemy narzucone formy – sztuczne uśmiechy, pozowanie, udawanie. Tancerze zaczynają wyglądać jak manekiny z zaprogramowanymi zachowaniami. Na moment w ich zachowaniu pojawia się harmonia. Nawet muzyka – dotychczas ciężka, pocięta- staje się delikatniejsza. Okazuje się, że wszystko obarczone jest zakazem. Zaraz potem dostrzegamy ilustrację zaufania zderzonego z odrzuceniem. Mężczyźni przedmiotowo traktujący kobiety i kobiety niedoceniające ich starań.

OGRANICZENIE
Bohaterowie poddają się naporowi i ulegają swoim pokusom oraz narzuconym rolom. Chcą zmyć z siebie te wszystkie nakazy i zakazy, niestety ograniczając jednocześnie innych. Cały czas toczą bój – ze sobą i ze swoimi partnerami. Po komunikacie nadanym niewyraźnie z głośników zrywają wszystkie napisy zawieszone chaotycznie z tyłu sceny i układają z nich napis:  „Nigdy nie spotkałam samej siebie tej, której twarz wyryta jest na dnie mego umysłu”. Nie jest on jednak ograniczający w interpretacji całego spektaklu, a wręcz przeciwnie – jeszcze ją poszerza.


NIE CHCĘ
Kolejny rozdział w historii rozpoczyna się od cytatu japońskiej rzeźby Trzech mądrych małp, które nie widzą nic złego, nie słyszą nic złego i nie mówią nic złego. Jest to swego rodzaju protest. Zrzucają z siebie całe zakłamanie i dążą do prawdy. Rezygnują z chęci dopasowania się do współczesnego świata.

Także tytuł spektaklu ma niemałe znaczenie. Wszystkie emocje i postawy, które prezentują nam na scenie tancerze składają się na obraz blokady przed odczuwaniem, doświadczaniem świata. Klatka z naszych własnych problemów i zahamowań, która ogranicza nasz kontakt z drugim człowiekiem i upragnioną prawdą.  Często w życiu wygrywa nasze dążenie do pokazania: „Jestem silny, jestem najlepszy”, a zazwyczaj nie tego potrzebujemy.

Spektakl był poruszający i wzruszający. Ja oddałam swój głos w końcowym konkursie na niego.


A już niedługo na blogu pojawi się zestawienie trzech spektakli Teatru Muzycznego w Gdyni. 

Zdjęcia: Mieczysław Krombach; więcej na FB: Kłodzkie Centrum Kultury

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pół życia na scenie

Ponad pięć tysięcy występów w teatrze. Główne role stworzone na deskach Teatru Wybrzeże i nie tylko. Jan Sieradziński grał bowiem gościnnie także w Teatrze Muzycznym w Gdyni, a w jego dorobku artystycznym odnaleźć można wiele ról radiowych oraz kreacji stworzonych dla Teatru Telewizji.  Wszystko zaczęło się już rok po ukończeniu warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej, kiedy to w 1963 roku zadebiutował na deskach Teatru Wybrzeże w roli Henryka księcia Walii w "Królu Henryku IV" Williama Shakespeare'a w reż. Jerzego Golińskiego. Jak sam przyznaje, Teatr Wybrzeże był miejscem pracy, które sobie wymarzył. Odwiedzał go podczas wizyt w Gdańsku i będąc jeszcze studentem zapragnął pracować właśnie tam. Z Wybrzeżem był związany przez całe swoje życie zawodowe, do 2003 roku. Według Jana Sieradzińskiego „od reżyserów zależy jakość spektakli”. W swojej karierze grał w wielu przedstawieniach w reżyserii Jerzego Golińskiego, Stanisława Milskiego oraz Kazimierza Braun...

It’s not all over our culture - wywiad z prof. Laurą Wayth/interview with prof. Laura Wayth #2

W pierwszej części wywiadu z prof. Laurą Wayth rozmawiałyśmy o jej karierze musicalowej w Nowym Jorku, o tym dlaczego wybrała pracę na uniwersytecie i co zainteresowało ją w Polsce. Tym razem porozmawiamy o licealnych produkcjach musicalowych w Stanach Zjednoczonych i nastawieniu Amerykanów do teatru muzycznego. Chciałabym też spytać panią o musical jako szersze zjawisko. W filmach, które są chyba moim głównym źródłem wiedzy o Stanach Zjednoczonych, widać, że musical jest istotną częścią waszej narodowej kultury. W wielu serialach pojawiają się sceny, w których ludzie śpiewają musicalowe songi od ręki. To zjawisko nie jest obecne w całej naszej kulturze. Powiedziałabym nawet, że dużo osób w Ameryce ma gdzieś musicale. Wielu moich znajomych z pracy (uczę głównie aktorstwa, nie historii musicalu) nie docenia musicalu i nie uważa go nawet za sztukę. Jest też część społeczeństwa, która uwielbia musicale. Największa świadomość na temat musicali i najwięcej pieniędzy w tym biznesie ...

I was doing very well in New York - wywiad z prof. Laurą Wayth/interview with prof. Laura Wayth

Laura Wayth była kiedyś aktorką musicalową, ale rzuciła tę pracę. Czuła, że styl życia, który musi prowadzić, aby się spełniać, całkowicie jej nie odpowiada. Pozostała blisko teatru, ale w innym charakterze. Uczy teraz młodych adeptów aktorstwa jak zmierzyć się z tekstami Wiliama Szekspira ( link do wywiadu na temat książki Laury Wayth pt.  The Shakespeare Audition: How to Get Over Your Fear, Findthe Right Piece and Have a Great Audition ).  W semestrze zimowym tego roku akademickiego, poznałam Laurę w ramach przedmiotu American Musical, o którym wspominałam na swoim Instagramie. Postanowiłam przeprowadzić z nią wywiad, w którym podpytałam o jej wrażenia dotyczące Polski, atmosferę pracy w amerykańskim musicalu i nie tylko. [ORIGINAL VERSION BELOW] Jesteśmy w Poznaniu, ale mówimy po angielsku, ponieważ jest pani wykładowczynią z Uniwersytetu w San Fransisco. Jak się pani tu dostała i dlaczego wybrała pani Polskę? Fot. Caroline&Irek Photographers, Warsaw J...