Przejdź do głównej zawartości

Gorączkowo, przedpremierowo!

W tym tygodniu miałam okazję przeprowadzić przedpremierowy wywiad z aktorem Teatru Muzycznego Maciejem Podgórzakiem. Na temat jego postaci Bobby'ego C, a także o tym, co różni najnowszy spektakl „Gorączka sobotniej nocy" w reżyserii Tomasza Dutkiewicza, od ostatnio pożegnanego „Grease". Tekst ukazał się również na łamach Dziennika Teatralnego.

Małgorzata Woźniak (Biegiem do kultury): Trudno będzie na pewno uniknąć przy tym spektaklu porównań do „Grease" w reż. Macieja Krowina, jeszcze do niedawna granego na tej scenie. To podobny okres z historii Stanów Zjednoczonych, znowu John Travolta w roli tego ekranowego przystojniaka. Czym, według pana, „Gorączka sobotniej nocy" będzie się różniła od Waszego poprzedniego spektaklu? Jaki będzie nastrój, co nowego widz będzie mógł zobaczyć?

Maciej Podgórzak: Myślę, że na pewno ten spektakl będzie się różnił od musicalu „Grease". Zwłaszcza, że są to jednak późniejsze czasy. Przenosimy się o około 20 lat w przyszłość. Stylistyka – zarówno jeśli chodzi o muzykę, jak i charakteryzacja, sposób ubierania się - będzie zupełnie różna. Problemy zawarte w spektaklu również są inne. "Grease'y" były odzwierciedleniem życia młodych ludzi w liceum. Tutaj przenosimy się w okres poznawania dorosłego życia przez młodych ludzi, którzy tak naprawdę jeszcze nic o tym życiu nie wiedzą. Starają się jednak stworzyć siebie. Nie do końca myślą o przyszłości, dla nich najważniejsza jest teraźniejszość - zabawa, dyskoteka. Uciekają od swoich codziennych problemów w najprostszy sposób. Konsumują zabawę, czasami sięgają po używki i też inne zajęcia, które pozwalają im poczuć, że żyją. Porównania do spektaklu, który niedawno pożegnaliśmy, na pewno się pojawią, ale to jest inna opowieść. Trochę dojrzalsza, mówiąca o innej wrażliwości. Porównania będą trafne, jeżeli chodzi o rozrywkowy charakter spektaklu, ale to na pewno będzie coś nowego, coś innego, ale też uniwersalnego. Na tyle, że możemy to odnieść do dzisiejszych czasów.

Kim jest Bobby? Jaka to rola? Jak można ją odnieść do postaci Danny'ego Zuko z „Grease"? Jakie wyzwania niesie to przedstawienie?

Bobby to chłopak, który należy do paczki Tony'ego o bardzo uroczej nazwie „The Faces". Jest w tej grupie typowym outsiderem. Jest przez swoich kolegów spychany, nawet nie na drugi, a na trzeci plan. Trochę nim pomiatają, lekceważą go. Bobby boryka się z sytuacją, która często spotyka ludzi za wcześnie. Niedługo ma zostać ojcem, a do tego narzuca mu się przyszłość z kobietą, a właściwie jeszcze dziewczyną, której tak naprawdę nie kocha. Ta odpowiedzialność za ojcostwo i za wejście w zupełnie nową dla niego sytuację przeraża go i przerasta. Nigdy nie był liderem grupy, szuka więc wsparcia, którego niestety nie otrzymuje, ani ze strony rodziny, ani ze strony swoich - tak mu się wydaje -przyjaciół. Na pewno jest to osoba o dużej wrażliwości i braku pewności siebie. Natomiast, jeżeli chodzi o „Grease", to przyznam szczerze, że w tym przypadku jest to dla mnie, jako aktora bardzo ciekawe. Dużo trudniej jest stworzyć postać w takim, w gruncie rzeczy, trochę podobnym musicalu, która nie odnosiłaby się w pewien sposób do spektaklu, który robiło się wcześniej. Jesteśmy narażeni na porównania. W „Gorączce..." moja postać Danny'ego Zuko z „Grease" jest wywrócona o 180 stopni. Dla mnie jest to dużo ciekawsze. Mam o tyle prostsze zadanie, że nie ma obaw, że coś zdubluje na scenie, powtórzę coś z „Grease". Muszę stworzyć zupełnie nową postać.

Jaką rolę, w tych przygotowaniach, odegrała inspiracja tą legendarną ekranizacją? Skąd jeszcze mogliście, jako aktorzy, brać informacje o atmosferze tamtych czasów? Tak, żeby samemu lepiej poczuć tę atmosferę i tym samym – lepiej przekazać ją widzom?

Przyznam szczerze, że na samym początku, kiedy zabraliśmy się za ten materiał myślałem o tym, jak się za to zabrać, jak uchwycić atmosferę tamtych czasów. Jak zainspirować się tą stylistyką i problemem, który został pokazany w filmie bardzo obrazowo. Później doszedłem do wniosku, że te dylematy są na tyle uniwersalne i tak współczesne, że sama stylizacja nas, aktorów - poprzez kostiumy, charakteryzację i poprzez fantastyczną muzykę, która występuje w tym spektaklu - już buduje klimat lat siedemdziesiątych. Trudność, z jaką boryka się moja postać, jest o tyle ponadczasowa, że warto wejść po prostu w swoją wyobraźnię i pomyśleć jak ja zachowałbym się w tej sytuacji. Spróbować zrozumieć tego człowieka i zastanowić się dlaczego te okoliczność go przerastają. Myślę, że do tworzenia postaci bardziej przydała mi się własna wyobraźnia, niż sugerowanie się filmem i powielanie tego, co było w nim zawarte.

Widzowie, którzy zakochali się w „Grease", pokochają też „Gorączkę sobotnie nocy". Nie będą się na pewno nudzić. Oprócz kolorowych strojów, świetnych układów tanecznych i grupy młodych ludzi ze swoimi codziennymi problemami, zobaczą na scenie całkowicie nową historię, usłyszą inne utwory i zapewne zachwycą się po raz kolejny produkcją Teatru Muzycznego w Gdyni.
.
.
.
.
.
.
.
.
.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Pół życia na scenie

Ponad pięć tysięcy występów w teatrze. Główne role stworzone na deskach Teatru Wybrzeże i nie tylko. Jan Sieradziński grał bowiem gościnnie także w Teatrze Muzycznym w Gdyni, a w jego dorobku artystycznym odnaleźć można wiele ról radiowych oraz kreacji stworzonych dla Teatru Telewizji.  Wszystko zaczęło się już rok po ukończeniu warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej, kiedy to w 1963 roku zadebiutował na deskach Teatru Wybrzeże w roli Henryka księcia Walii w "Królu Henryku IV" Williama Shakespeare'a w reż. Jerzego Golińskiego. Jak sam przyznaje, Teatr Wybrzeże był miejscem pracy, które sobie wymarzył. Odwiedzał go podczas wizyt w Gdańsku i będąc jeszcze studentem zapragnął pracować właśnie tam. Z Wybrzeżem był związany przez całe swoje życie zawodowe, do 2003 roku. Według Jana Sieradzińskiego „od reżyserów zależy jakość spektakli”. W swojej karierze grał w wielu przedstawieniach w reżyserii Jerzego Golińskiego, Stanisława Milskiego oraz Kazimierza Braun...

It’s not all over our culture - wywiad z prof. Laurą Wayth/interview with prof. Laura Wayth #2

W pierwszej części wywiadu z prof. Laurą Wayth rozmawiałyśmy o jej karierze musicalowej w Nowym Jorku, o tym dlaczego wybrała pracę na uniwersytecie i co zainteresowało ją w Polsce. Tym razem porozmawiamy o licealnych produkcjach musicalowych w Stanach Zjednoczonych i nastawieniu Amerykanów do teatru muzycznego. Chciałabym też spytać panią o musical jako szersze zjawisko. W filmach, które są chyba moim głównym źródłem wiedzy o Stanach Zjednoczonych, widać, że musical jest istotną częścią waszej narodowej kultury. W wielu serialach pojawiają się sceny, w których ludzie śpiewają musicalowe songi od ręki. To zjawisko nie jest obecne w całej naszej kulturze. Powiedziałabym nawet, że dużo osób w Ameryce ma gdzieś musicale. Wielu moich znajomych z pracy (uczę głównie aktorstwa, nie historii musicalu) nie docenia musicalu i nie uważa go nawet za sztukę. Jest też część społeczeństwa, która uwielbia musicale. Największa świadomość na temat musicali i najwięcej pieniędzy w tym biznesie ...

I was doing very well in New York - wywiad z prof. Laurą Wayth/interview with prof. Laura Wayth

Laura Wayth była kiedyś aktorką musicalową, ale rzuciła tę pracę. Czuła, że styl życia, który musi prowadzić, aby się spełniać, całkowicie jej nie odpowiada. Pozostała blisko teatru, ale w innym charakterze. Uczy teraz młodych adeptów aktorstwa jak zmierzyć się z tekstami Wiliama Szekspira ( link do wywiadu na temat książki Laury Wayth pt.  The Shakespeare Audition: How to Get Over Your Fear, Findthe Right Piece and Have a Great Audition ).  W semestrze zimowym tego roku akademickiego, poznałam Laurę w ramach przedmiotu American Musical, o którym wspominałam na swoim Instagramie. Postanowiłam przeprowadzić z nią wywiad, w którym podpytałam o jej wrażenia dotyczące Polski, atmosferę pracy w amerykańskim musicalu i nie tylko. [ORIGINAL VERSION BELOW] Jesteśmy w Poznaniu, ale mówimy po angielsku, ponieważ jest pani wykładowczynią z Uniwersytetu w San Fransisco. Jak się pani tu dostała i dlaczego wybrała pani Polskę? Fot. Caroline&Irek Photographers, Warsaw J...