Przejdź do głównej zawartości

Moje płyty - "To be loved" Michael Bublé

Przyszedł czas na rozpoczęcie serii, która przyszła mi do głowy razem z myślą o założeniu tego bloga – Moje płyty. W swoich wyborach kulturalnych jestem na etapie testowania i sprawdzania – co mi się podoba, a co nie. Jakiś czas temu zostałam zaopatrzona w radyjko z funkcją odtwarzania płyt oraz kaset i od tego czasu pojawiło się u mnie sporo nowych płyt, którymi chciałabym się z Wami podzielić


Jako pierwsze, przedstawię Wam moje niedawne odkrycie – Michael Bublé  i jego płyta „To be loved (kto nie zna twórczości Bublé, proszony jest o włączenie sobie tego nagrania już teraz). Od razu przejdę do tytułu. Płyta ta jest swego rodzaju komentarzem do zmian, które zaszły w życiu artysty. Znalazł się w całkowicie nowej roli – ojca i męża. W podziękowaniach załączonych do płyty podkreślił, że kiedy dostaje się bezwarunkową miłość, łatwiej jest taką samą miłość dawać. Większość utworów z płyty jest dedykowana jego żonie Lu. Piosenkami opisuje więc, jakie to uczucie, kiedy jest się kochanym – to be loved.

Przed kupnem tego krążka, dobrze znałam jedynie utwór „To love somebody”, pozostałe kojarzyłam z radia lub wykonań innych artystów. Tu warto wspomnieć, że większość piosenek wykonywanych przez Michaela Bublé to covery (Franka Sinatry, Raya Charlesa, czy Elvisa Presleya), a ich aranżacje utrzymywane są w jazzowych klimatach nie z tej epoki. Słucham właśnie playlisty z jego utworami na Spotify i zdecydowaną większość piosenek byłabym w stanie zaśpiewać, bo to przecież piosenki mojego ukochanego Sinatry – podobny styl, ale jednak trochę zmieniony. Zawsze mam skojarzenia z taką jazzową knajpką rodem z „La la land” – piękna sprawa. Muzyka tworzona teraz, ale w całkiem niewspółczesnym stylu.


Pierwsze 7 piosenek jest utrzymanych w pogodnym, wesołym klimacie. Mamy tutaj wspomnianą już „To love somebody”, ale także przebój „It’s a beautiful Day”, który jest kawałkiem napisanym po zakończeniu 10-letniego związku artysty. Widać, ulżyło mu. Później pojawia się cover znanej piosenki „Something stupid” śpiewany z Reese Witherspoon. Nie wiedziałam, że aktorka śpiewa. Okazuje się, że owszem, a w duecie z Michaelem Buble brzmi naprawdę dobrze. Jest też „Come dance with me”, która swoim stylem przypomina mi potańcówkę z lat 50 – kobiety w sukniach do kolan w kropki, panowie w koszulach. Miło się zatopić w tak odległym klimacie.


Z drugiej, bardziej melancholijnej i nastrojowej części płyty bardzo podoba mi się „Have I told you lately that I love you” z udziałem zespołu Naturally 7. Oprócz nich i Reese Witherspoon, na płycie wystąpił także gościnnie Bryan Adams i zespół The PuppiniSisters. Kawałkiem, który również trzeba zauważyć jest cover piosenki „You’ve got a friend in me” Randy’ego Newmana, która pochodzi z filmu „Toy Story” i wielu z nas przywoła na myśl miłe wspomnienia z dzieciństwa.



Cała płyta jest utrzymana w pogodnym klimacie z kilkoma melancholijnymi wyjątkami. Idealny prezent dla fanów Sinatry – podobny styl, covery jego piosenek. Ogromnie polecam zasłuchać się w Michaela Bublé.

Dziękuję też mojej znajomej Monice, która pomogła mi w zebraniu informacji na temat jego twórczości.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pół życia na scenie

Ponad pięć tysięcy występów w teatrze. Główne role stworzone na deskach Teatru Wybrzeże i nie tylko. Jan Sieradziński grał bowiem gościnnie także w Teatrze Muzycznym w Gdyni, a w jego dorobku artystycznym odnaleźć można wiele ról radiowych oraz kreacji stworzonych dla Teatru Telewizji.  Wszystko zaczęło się już rok po ukończeniu warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej, kiedy to w 1963 roku zadebiutował na deskach Teatru Wybrzeże w roli Henryka księcia Walii w "Królu Henryku IV" Williama Shakespeare'a w reż. Jerzego Golińskiego. Jak sam przyznaje, Teatr Wybrzeże był miejscem pracy, które sobie wymarzył. Odwiedzał go podczas wizyt w Gdańsku i będąc jeszcze studentem zapragnął pracować właśnie tam. Z Wybrzeżem był związany przez całe swoje życie zawodowe, do 2003 roku. Według Jana Sieradzińskiego „od reżyserów zależy jakość spektakli”. W swojej karierze grał w wielu przedstawieniach w reżyserii Jerzego Golińskiego, Stanisława Milskiego oraz Kazimierza Braun...

It’s not all over our culture - wywiad z prof. Laurą Wayth/interview with prof. Laura Wayth #2

W pierwszej części wywiadu z prof. Laurą Wayth rozmawiałyśmy o jej karierze musicalowej w Nowym Jorku, o tym dlaczego wybrała pracę na uniwersytecie i co zainteresowało ją w Polsce. Tym razem porozmawiamy o licealnych produkcjach musicalowych w Stanach Zjednoczonych i nastawieniu Amerykanów do teatru muzycznego. Chciałabym też spytać panią o musical jako szersze zjawisko. W filmach, które są chyba moim głównym źródłem wiedzy o Stanach Zjednoczonych, widać, że musical jest istotną częścią waszej narodowej kultury. W wielu serialach pojawiają się sceny, w których ludzie śpiewają musicalowe songi od ręki. To zjawisko nie jest obecne w całej naszej kulturze. Powiedziałabym nawet, że dużo osób w Ameryce ma gdzieś musicale. Wielu moich znajomych z pracy (uczę głównie aktorstwa, nie historii musicalu) nie docenia musicalu i nie uważa go nawet za sztukę. Jest też część społeczeństwa, która uwielbia musicale. Największa świadomość na temat musicali i najwięcej pieniędzy w tym biznesie ...

I was doing very well in New York - wywiad z prof. Laurą Wayth/interview with prof. Laura Wayth

Laura Wayth była kiedyś aktorką musicalową, ale rzuciła tę pracę. Czuła, że styl życia, który musi prowadzić, aby się spełniać, całkowicie jej nie odpowiada. Pozostała blisko teatru, ale w innym charakterze. Uczy teraz młodych adeptów aktorstwa jak zmierzyć się z tekstami Wiliama Szekspira ( link do wywiadu na temat książki Laury Wayth pt.  The Shakespeare Audition: How to Get Over Your Fear, Findthe Right Piece and Have a Great Audition ).  W semestrze zimowym tego roku akademickiego, poznałam Laurę w ramach przedmiotu American Musical, o którym wspominałam na swoim Instagramie. Postanowiłam przeprowadzić z nią wywiad, w którym podpytałam o jej wrażenia dotyczące Polski, atmosferę pracy w amerykańskim musicalu i nie tylko. [ORIGINAL VERSION BELOW] Jesteśmy w Poznaniu, ale mówimy po angielsku, ponieważ jest pani wykładowczynią z Uniwersytetu w San Fransisco. Jak się pani tu dostała i dlaczego wybrała pani Polskę? Fot. Caroline&Irek Photographers, Warsaw J...